poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Douglasowe dylematy

W internetowym Douglasie trwa właśnie promocja. Nowo zarejestrowani klienci otrzymują rabat w wysokości 40zł na dowolne zakupy. Można więc kupić coś nawet za mniej niż 40zł i zapłacić jedynie za wysyłkę (13,50zł). Szczegóły promocji znajdziecie tutaj. Od wczoraj siedzę i głowię się, co by tutaj zamówić. Najgorsze, że nic nie jest mi potrzebne, ale oczywiście takiej promocji nie można przegapić ;)

Po głowie chodzi mi jakiś lakier OPI. Np. Meet me on the star ferry
Albo któryś z pękających lakierów Isadory. Na szczęście mam jeszcze trochę czasu na podjęcie decyzji. A wy coś polecacie? Może już się na jakiś produkt skusiłyście? :)

P.S. Coś mi się kompletnie pomieszało w głowie, bo promocja trwa nie do końca tygodnia, a do dzisiaj! Także spieszcie się, jeśli chcecie skorzystać :) 

P.S.2 Już wiem - nic mi się nie pomieszało, po prostu został zmieniony regulamin. Widocznie za dużo chętnych osób się znalazło ;)

niedziela, 28 sierpnia 2011

Ziaja Med, Kuracja antybakteryjna, Krem redukujący trądzik

Dzisiaj na tapetę idzie polski kosmetyk - Ziaja Med, kuracja antybakteryjna, krem redukujący trądzik.



Wpadł mi w ręce spory czas temu w Super-pharmie. Nie pamiętam jego ceny, jednak jako że to Ziaja, z całą pewnością nie kosztował wiele. Ponieważ moja cera ma skłonności do trądziku, postanowiłam go przetestować. 
Po otwarciu zastajemy lekki krem o zielonkawo-niebieskiej barwie i odrobinę nieprzyjemnym sztucznym zapachu. Po roztarciu zostawia świecącą się warstwę, stąd nie nadaje się kompletnie do używania w ciągu dnia.




Co obiecuje producent? Normalizację pracy gruczołów łojowych, przyspieszenie złuszczania warstwy rogowej naskórka, ograniczenie rozwoju bakterii i zmniejszenie możliwości powstawania zaskórników. Sporo. Szkoda tylko, że są to jedynie obiecanki. Szczerze powiedziawszy, nie zauważyłam, żeby krem działał w jakikolwiek sposób. Stosuję i stosuję, a na mojej skórze dzieje się, co chce, czyli raz jest lepiej, raz gorzej ;) Dobrze przynajmniej, że nie zauważyłam żadnych skutków niepożądanych. Ale to trochę za mało... ;)

sobota, 27 sierpnia 2011

Balea, Aroma Dusch Peeling, Fresh Grapefruit

Peeling marki Balea kupiłam podczas mojej wizyty w Czechach. W zasadzie kompletnie w ciemno. Jestem kompletnie zachwycona!



Przede wszystkim zapach, który przypomina mi dzieciństwo. Dla mnie nie jest to świeży grejpfrut, ale zapach... Ptysia. Nie wiem, czy ktokolwiek z was pamięta, ale jeszcze jakieś 15 lat temu były dostępne w sklepach napoje nazywające się Ptyś. Sprzedawane były w dużych (1,5 lub 2l) szklanych butelkach i miały metalowe kapsle. Bardzo lubiłam ten napój i szkoda, że już go nigdzie nie ma. Jego powrót byłby dla mnie takim samem hitem jak powrót Frugo (czarne - ubóstwiam!).

Drobinek niby nie widać bardzo dużo, ale są świetnie odczuwalne i ostre. Jeśli ktoś nie lubi mocnych peelingów, tego może nie polubić ;) Ja właśnie wolę ździeraki ;) Poza tym peeling jest bardzo wydajny.



Jedyny minus produktu to jego niedostępność w Polsce. Produkty Balea można bowiem kupić w drogeriach DM. Żałuję, że nie zaopatrzyłam się w większą ilość kosmetyku, bo nie wiem, kiedy będę miała ponowną możliwość zakupu. Żal jest tym większy, że na 200ml produktu zapłaciłam 60 koron czeskich, co po przeliczeniu daje ok. 6zł.

Na koniec chciałam przypomnieć o trwających aukcjach na Allegro klik. Dodatkowo zachęcam do przejrzenia moich wątków wymiankowych klik, klik oraz klik. Gdybyście były czymś zainteresowane, zapraszam do kontaktu mailowego :) 

czwartek, 25 sierpnia 2011

Colour alike nr 20 + ogłoszenia

Dzisiaj chciałam wam zaprezentować lakier do paznokci Colour alike, odcień nr 20.

Lakier dobrze się rozprowadza na paznokciu (ja co prawda miałam drobne problemy, ale mam już naprawdę długo ten lakier, więc wynikają one jedynie z sędziwego jak na taki produkt wieku). W zasadzie jedna warstwa wystarcza, drugą można nałożyć, ale nie jest konieczna (na zdjęciu tylko jedna). Ogromnym plusem jest to, że bardzo szybko wysycha i raczej nie jest z tych odgniatających się później na poduszce. Paznokcie pomalowałam wczoraj wieczorem, odprysków póki co na szczęście żadnych nie ma (a u mnie to sukces :P). Opakowanie wygląda estetycznie. Cena nie przeraża (8zł), chociaż ja dostałam go w nagrodę za wymyślenie nazwy dla jednego z lakierów Barbra ;) 
Na uwagę zasługuje też kolor - ciężko go sklasyfikować. Nie jest to ani beż, ani róż, ani brąz, raczej coś pomiędzy.  A i tak odnoszę wrażenie, że zmienia się w zależności od światła. Jedyna wada, którą kiedyś odkryłam - lakier nie chce w ogóle współpracować z top coatem matującym Essence. Zaczyna się ciągnąć, rozmazywać i wszelkie moje próby zmatowienia go kończyły się na zmywaniu paznokci.


A teraz ogłoszenia:

Jeśli właśnie chciałyście wyrzucić stary wyschnięty tusz lub taki zużyty albo jakiś, który okazał się kompletnym niewypałem - nie róbcie tego! W Sephorze trwa promocja, dzięki której wymienicie go na miniaturkę tuszu Clinique zupełnie za darmo. Trwa do 4 września lub do wyczerpania zapasów, więc spieszcie się! ;)

Na koniec chciałam was zachęcić do obejrzenia moich aukcji na Allegro. kliknij tutaj Wystawiłam trochę kosmetyków, ubrań i innych różności. Bardzo możliwe, że pojawią się tam kolejne rzeczy. Może akurat coś wam wpadnie w oko ;)


czwartek, 18 sierpnia 2011

Scholl, Krem regenerujący popękane pięty

Blogspot odmawiał mi dzisiaj współpracy i obawiałam się, że nowej notki nie będzie, ale na szczęście w końcu się udało. Tak więc dzisiaj recenzja kremu regenerującego popękane pięty firmy Scholl.


Krem, jak już wiecie, kupiłam w Biedronkowej promocji wraz z pumeksem. 60ml prawdziwego cuda. Producent zapewnia widoczną poprawę już po 3 dniach stosowania. I co? Fałsz! Ja poprawę zauważyłam praktycznie po 1 dniu! Producent zapewnia efekt gładkich pięt już po 7 dniach. No cóż, pięty może idealnie gładkie nie były, ale wyglądały dobrze i w dotyku były o wiele bardziej przyjemne niż przed rozpoczęciem kuracji. Skóra uległa wyraźnemu zmiękczeniu i poprawie. Jeśli ktoś ma problem z szorstkimi piętami, twardą i nieprzyjemną skórą na nich, zdecydowanie polecam.

Co do samego kremu - jest bezzapachowy i ma raczej tłustą konsystencję. Jest również hipoalergiczny. Producent zaleca stosowanie 2 razy dziennie. Przyznam szczerze, że zdarzało mi się zapomnieć o nim czasem rano, a i tak są świetne efekty. 



czwartek, 11 sierpnia 2011

Essence, Ballerina Backstage, Eye Souffle

Ten cień siedział mi w głowie i nie chciał z niej wyjść. Rozsądek kazał mi jednak go sobie odpuścić, bo po co mi kolejny w takiej tonacji. Napomknęłam o nim przypadkiem mamie, a ta po moim opisie postanowiła go sobie kupić. Tak więc nabytek do mnie nie należy, ale jak najbardziej mogę wam go pokazać, a także sama używać od czasu do czasu ;) Oto i on: cień z limitowanej kolekcji Essence Ballerina Backstage w odcieniu 02 Pas Des Cooper.


Bardzo podoba mi się design tej limitowanki. Opakowanie jest eleganckie i dobrze wykonane. 


Szkoda jedynie, że ciężko przez nie obejrzeć kolor (z boku również nie jest widoczny), ale to akurat głównie problem podczas zakupów, gdyż nie ma testerów.


Taki widok zastajemy po otwarciu. Piękny złocisty brąz, czyli coś co lubię na swoich powiekach.


A tak prezentuje się swatch na dłoni. Złocisty brąz z miedzianą nutą. W rzeczywistości prezentuje się dość intensywnie, cień jest dobrze napigmentowany i widać, że wystarczy na długo. Powinien być również bardzo trwały (chociaż ja i tak zawsze używam bazy pod cienie), ponieważ gdy po zrobieniu zdjęć chciałam umyć ręce, nie chciał zejść z łatwością. Moje ogólne wrażenie: zdecydowanie na tak!

wtorek, 9 sierpnia 2011

Mrs. Potter's, Szampon z arniką

Tak jak już ostatnio wspominałam, często zmieniam szampony do włosów, żeby nie przyzwyczaić ich do jednego. Wybierając je w sklepie, dyskwalifikuję wszystkie nieprzeznaczone do włosów przetłuszczających się, bo używając takich, wyglądam jakbym wcale ich nie umyła. Na szampon Mrs Potter's z arniką skusiłam się ze względu na dużą pojemność (500ml) i niedużą cenę (nie pamiętam dokładnie, na pewno poniżej 10zł).


Napis na przodzie głosi, że szampon nadaje świeżość i puszystość. Bzdura. Po jego użyciu włosy nie chciały wytrzymać w stanie chociażby przyzwoitym większości dnia. A z reguły... no cóż, już po wyschnięciu wyglądały niezbyt świeżo. Nie to jednak okazało się najgorsze. Produkt ten wywoływał u mnie łupież. Jako że co jakiś czas pojawia się u mnie z nim problem, myślałam pierwotnie, że pewnie to kolejny nawrót i trzeba sięgnąć po leczniczy szampon. Ale po pewnym czasie zauważyłam, zapewne dlatego, że używałam tego szamponu jedynie wracając do domu na weekend, że łupież jest widoczny jedynie przy jego stosowaniu. Wracając do innego szamponu, problem znika. 

Brak świeżości i skutki uboczne zdecydowanie go u mnie dyskwalifikują. Nie pomaga tutaj w miarę przyjemny zapach.

P.S. Przepraszam za otwartą butelkę na zdjęciu, ale... zamknięcie się popsuło. Kolejny negatyw produktu...

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Biedronka, część 2

Dzisiaj znów wylądowałam w Biedronce, tym razem innej, tym razem z mamą. Efektem są kolejne zakupy, sponsorowane przez nią. Bardzo chciałam dostać żel do twarzy, ale poprzednio go nie było. Tutaj się uchowały, więc wzięłam jeden. A do tego 3 mydełka, które skusiły mnie wypustkami po jednej stronie. Póki co lądują w zapasach.


Jako że kosmetyki trzeba też gdzieś przechowywać, dorwałam ten oto kuferek za 19,99zł. Hawajski motyw przywołuje wakacyjne skojarzenia.


Ten zakup zmobilizował mnie do zrobienia porządków, także lecę dalej układać, przekładać i usuwać zbędne rzeczy. A jutro wrócę tutaj, tym razem z jakąś nową recenzją :)

sobota, 6 sierpnia 2011

Tym razem akcesoria - szczotka H&M

Miałam taki etap w liceum, gdy zobaczywszy na czymkolwiek wzór w kropki, błyskawicznie świeciły mi się do tego oczy. W zasadzie do tej pory groszki przykuwają moją uwagę. Zobaczywszy tą szczotkę kilka dni temu w H&M, nie mogłam jej nie wziąć. Coś co wygląda tak słodko i kosztuje jedynie 6,90zł, musiało znaleźć się w moim posiadaniu. Tak przedstawia się złożony produkt:



Po rozłożeniu mamy również dostęp do lusterka.

Do rozczesywania włosów po umyciu czy przebudzeniu raczej się nie nada, ale w torebce jak najbardziej się sprawdzi. Kwestia na jak długo, miałam bowiem tego typu szczotkę z Avonu i szybko się popsuła. Póki co moje oczy cieszą się na jej widok :) Dla zainteresowanych szczotka występuje również w wersji w kwiatki.

piątek, 5 sierpnia 2011

Yves Rocher, Szampon oczyszczający do włosów przetłuszczających się

Miałam spore obawy przy zakupie tego produktu. Zwłaszcza, że od razu kupiłam 2 ze względu na promocję 2 za 19,90zł (normalna cena to 11,90zł za sztukę). Skąd te obawy? Kiedyś, zapewne jakoś w podstawówce jeszcze, byłam na wakacjach u babci, gdzie korzystałam z takiego szamponu, jaki akurat miała na stanie. Był to właśnie jakiś zwyczajny szampon pokrzywowy, żadnej znanej marki. Cóż, byłam zachwycona, bo włosy po umyciu były ładniejsze i wydawało mi się, że bardziej świeże. Po powrocie do domu poleciałam z mamą do drogerii i sięgnęłam po najzwyklejszy pokrzywowy szampon, który mieli i... nie sprawdzał się w ogóle. No ale teraz zaryzykowałam ponownie, a że jestem właśnie po zużyciu pierwszej butelki, zamieszczam swoją opinię.


Co zastajemy po otwarciu? Niezbyt przyjemny zapach. Tego jednak się spodziewałam, chociaż zawsze jest przykre rozczarowanie, że to zapach zielska, a nie jakiś ładny aromat ;) Na całe szczęście szampon dobrze się pieni, co jest niewątpliwą zaletą.  Włosy jak myć codziennie musiałam, tak myć muszę nadal, ALE... No właśnie, mam wrażenie, że są jednak świeższe w ciągu całego dnia. Chociaż bywały dni, kiedy nie do końca byłam zadowolona z ich wyglądu. 



Jeszcze dwa słowa o wydajności. Produkt wystarczył mi na ok. miesiąc przy codziennym myciu i długich włosach. Nie mam jednak pewności, że używałam go tylko ja, bowiem jestem na wakacjach w domu, a w łazience aktualnie stoi kilka napoczętych szamponów. Nie wiem, z których korzystali w trakcie tego miesiąca pozostali domownicy ;)

Jako że szampony muszę zmieniać co jakiś czas, bo moje włosy zbyt szybko się do nich przyzwyczajają, pewnie jeszcze niejednokrotnie ten zagości u mnie.

czwartek, 4 sierpnia 2011

Nowości zakupowe + limitowanki Essence

Rzadko bywam w Biedronce, bo po prostu mi do niej niezbyt po drodze. Jednak wczoraj na blogach kilku z was ujrzałam produkty kosmetyczne, które mnie zaciekawiły. Stąd też moja poranna wizyta w tym sklepie. Oto co kupiłam:
Wygładzające Serum do rąk BeBeauty. 


 Już czuję, że się polubimy (tak jak lubiłam się z kremem do rąk tej firmy, który miałam spory czas temu ;)). Serum pachnie obłędnie! Świeżo, ale zdecydowanie nie cytrusowo. Sam zapach utrzymuje się długo na rękach. Zawiera naturalne składniki roślinne: ekstrakt z bawełny, wyciąg z czerwonej koniczyny, ekologiczny wyciąg torfowy i dodatkowo keratynę. Bardzo łatwo się wsmarowuje w skórę, nie zostawia uczucia lepkości, za to bardzo dobrze nawilża. Kosztuje ok. 5zł.


Scholl, Krem regenerujący popękane pięty wraz z pumeksem. Pięty to moja zmora, zatem skusiłam się na ten zestaw za bodajże 15 czy 16zł. Producent zapewnia widoczną poprawę już po 3 dniach, natomiast efekt gładkich pięt po 7. Trzymam za słowo! ;)


2 pudry do kąpieli - wiedziałam, że muszę je wziąć. Nigdy nie miałam takiego cuda, więc bardzo chętnie przetestuję, zwłaszcza, że kosztują 1,99zł. Wybrałam zapachy: lime & basil oraz cherry blossom & green tea. Jest jeszcze wersja czekolada & pomarańcza, ale ja już się przekonałam, że czekoladę wolę jeść niż mieć ją w kosmetykach ;)


Na koniec prezentuję zestaw żeli pod prysznic Luksja za jedyne 9,99zł. Żele tej firmy już miałam i przypadły mi do gustu: dobrze się pieniły, nie wysuszały skóry i miały świeże zapachy. Szkoda by więc było nie skorzystać z takiej oferty (chociaż tego z miętą używać nie będę - nie lubię mięty pod żadną postacią). Niestety moja mama nie uznała tego zakupu za trafiony, bowiem w kolejce czekają już 3 inne żele + jeden prawie nowy w użyciu i kilka miniaturek :P).

Ptaszki ćwierkały, że pojawiła się również w Douglasach nowa limitowana kolekcja Essence: Ballerina Backstage. Nie byłabym sobą, gdybym nie udała się jej obejrzeć. Stand był nietknięty poza pomarańczowymi lakierami do paznokci, których nie było wcale. I tutaj uwaga, uwaga: nie kupiłam sobie nic! Tester był tylko z różu, który mnie nie interesował. Byłam ciekawa cieni w musie, ale przez opakowanie ciężko było chociażby zerknąć na kolor. Błyszczyki nie wyglądały zbyt ciekawie, a z lakierów podobały mi się dwa: pastelowy róż i fiolet. Z tym że takie odcienie różu nie wyglądają u mnie dobrze, a fiolet... pewnie bym się skusiła, gdyby nie to, że miałam akurat pomalowane paznokcie innym lakierem Essence: Colour & go w odcieniu 20 Go wild. Wydało mi się, że są one do siebie bardzo zbliżone. 

A co do limitowanek: pojawiła się również zapowiedź limitowanych kremów do rąk Essence z kolekcji zimowej. Mają się nazywać Little Bakery. Dostępne będą 2 wersje: malinowo-czekoladowe ciasteczko, truskawkowo-śmietankowa babeczka i waniliowa szarlotka. 
Ja jednak raczej ich nie kupię, bo zawiodłam się na kremach z tegorocznej zimowej edycji.

Kupiłam wszystkie 3 wersje i nie mogę zmęczyć jednego kremu (czerwony oddałam mamie, pomarańczowy pewnie również jej podaruję, bo ona zużywa je znacznie szybciej ode mnie). Jest dla mnie zbyt 'tępy', kiepsko nawilża, a zapachy wydają mi się trochę zbyt chemiczne. Z drugiej strony kto wie, może tegoroczne będą inne ;)

wtorek, 2 sierpnia 2011

Yves Rocher, Maseczka nawilżająca z sokiem z winogron

Dzisiaj chciałabym wam przedstawić taką oto maseczkę, która na stałe zagościła w mojej kosmetyczce. Oto i ona: maseczka nawilżająca z sokiem z winogron marki Yves Rocher. 
Z maseczkami problem u mnie jest taki, że nie lubię paradować przed innymi z kolorową twarzą i pilnować co chwilę zegarka, czy już aby minęło X minut. Tutaj nie muszę się martwić o takie rzeczy.
Jak widzicie na zdjęciu, maseczka w zasadzie nie posiada koloru. Zegarek też się nie przydaje, bo zmywamy ją już po 3 minutach! A w tym czasie akurat nabalsamuję ciało czy zajmę się czymś innym w łazience ;) Z tego też względu idealnie nadaje się dla osób, które żyją w biegu i nie mają czasu na długie zabiegi pielęgnacyjne.

Maseczka ma bardzo przyjemny winogronowy zapach. Po jej zmyciu od razu odczuwam, że cera jest nawilżona i miła w dotyku. Być może nawilżenie, jakie daje, będzie zbyt słabe dla osób z suchą skórą. Przy mojej tłustej spisuje się znakomicie. Minusem jest cena i pojemność. Przy 50ml produkt kosztuje 21,90zł. Całe szczęście w Yves Rocher często są promocje, a stali klienci otrzymują kupony rabatowe, więc ja zaopatruję się w nią taniej. Teraz jak widzicie, zostało mi jej niewiele, ale posiadam kupon, dzięki któremu kupię 2 maseczki w cenie 1. A to już się opłaca :) Ciężko mi ocenić, na jak długo wystarcza te 50ml. Nie stosuję jej bardzo regularnie. Wydaje mi się jednak, że jest całkiem wydajna.