sobota, 6 sierpnia 2011

Tym razem akcesoria - szczotka H&M

Miałam taki etap w liceum, gdy zobaczywszy na czymkolwiek wzór w kropki, błyskawicznie świeciły mi się do tego oczy. W zasadzie do tej pory groszki przykuwają moją uwagę. Zobaczywszy tą szczotkę kilka dni temu w H&M, nie mogłam jej nie wziąć. Coś co wygląda tak słodko i kosztuje jedynie 6,90zł, musiało znaleźć się w moim posiadaniu. Tak przedstawia się złożony produkt:



Po rozłożeniu mamy również dostęp do lusterka.

Do rozczesywania włosów po umyciu czy przebudzeniu raczej się nie nada, ale w torebce jak najbardziej się sprawdzi. Kwestia na jak długo, miałam bowiem tego typu szczotkę z Avonu i szybko się popsuła. Póki co moje oczy cieszą się na jej widok :) Dla zainteresowanych szczotka występuje również w wersji w kwiatki.

piątek, 5 sierpnia 2011

Yves Rocher, Szampon oczyszczający do włosów przetłuszczających się

Miałam spore obawy przy zakupie tego produktu. Zwłaszcza, że od razu kupiłam 2 ze względu na promocję 2 za 19,90zł (normalna cena to 11,90zł za sztukę). Skąd te obawy? Kiedyś, zapewne jakoś w podstawówce jeszcze, byłam na wakacjach u babci, gdzie korzystałam z takiego szamponu, jaki akurat miała na stanie. Był to właśnie jakiś zwyczajny szampon pokrzywowy, żadnej znanej marki. Cóż, byłam zachwycona, bo włosy po umyciu były ładniejsze i wydawało mi się, że bardziej świeże. Po powrocie do domu poleciałam z mamą do drogerii i sięgnęłam po najzwyklejszy pokrzywowy szampon, który mieli i... nie sprawdzał się w ogóle. No ale teraz zaryzykowałam ponownie, a że jestem właśnie po zużyciu pierwszej butelki, zamieszczam swoją opinię.


Co zastajemy po otwarciu? Niezbyt przyjemny zapach. Tego jednak się spodziewałam, chociaż zawsze jest przykre rozczarowanie, że to zapach zielska, a nie jakiś ładny aromat ;) Na całe szczęście szampon dobrze się pieni, co jest niewątpliwą zaletą.  Włosy jak myć codziennie musiałam, tak myć muszę nadal, ALE... No właśnie, mam wrażenie, że są jednak świeższe w ciągu całego dnia. Chociaż bywały dni, kiedy nie do końca byłam zadowolona z ich wyglądu. 



Jeszcze dwa słowa o wydajności. Produkt wystarczył mi na ok. miesiąc przy codziennym myciu i długich włosach. Nie mam jednak pewności, że używałam go tylko ja, bowiem jestem na wakacjach w domu, a w łazience aktualnie stoi kilka napoczętych szamponów. Nie wiem, z których korzystali w trakcie tego miesiąca pozostali domownicy ;)

Jako że szampony muszę zmieniać co jakiś czas, bo moje włosy zbyt szybko się do nich przyzwyczajają, pewnie jeszcze niejednokrotnie ten zagości u mnie.

czwartek, 4 sierpnia 2011

Nowości zakupowe + limitowanki Essence

Rzadko bywam w Biedronce, bo po prostu mi do niej niezbyt po drodze. Jednak wczoraj na blogach kilku z was ujrzałam produkty kosmetyczne, które mnie zaciekawiły. Stąd też moja poranna wizyta w tym sklepie. Oto co kupiłam:
Wygładzające Serum do rąk BeBeauty. 


 Już czuję, że się polubimy (tak jak lubiłam się z kremem do rąk tej firmy, który miałam spory czas temu ;)). Serum pachnie obłędnie! Świeżo, ale zdecydowanie nie cytrusowo. Sam zapach utrzymuje się długo na rękach. Zawiera naturalne składniki roślinne: ekstrakt z bawełny, wyciąg z czerwonej koniczyny, ekologiczny wyciąg torfowy i dodatkowo keratynę. Bardzo łatwo się wsmarowuje w skórę, nie zostawia uczucia lepkości, za to bardzo dobrze nawilża. Kosztuje ok. 5zł.


Scholl, Krem regenerujący popękane pięty wraz z pumeksem. Pięty to moja zmora, zatem skusiłam się na ten zestaw za bodajże 15 czy 16zł. Producent zapewnia widoczną poprawę już po 3 dniach, natomiast efekt gładkich pięt po 7. Trzymam za słowo! ;)


2 pudry do kąpieli - wiedziałam, że muszę je wziąć. Nigdy nie miałam takiego cuda, więc bardzo chętnie przetestuję, zwłaszcza, że kosztują 1,99zł. Wybrałam zapachy: lime & basil oraz cherry blossom & green tea. Jest jeszcze wersja czekolada & pomarańcza, ale ja już się przekonałam, że czekoladę wolę jeść niż mieć ją w kosmetykach ;)


Na koniec prezentuję zestaw żeli pod prysznic Luksja za jedyne 9,99zł. Żele tej firmy już miałam i przypadły mi do gustu: dobrze się pieniły, nie wysuszały skóry i miały świeże zapachy. Szkoda by więc było nie skorzystać z takiej oferty (chociaż tego z miętą używać nie będę - nie lubię mięty pod żadną postacią). Niestety moja mama nie uznała tego zakupu za trafiony, bowiem w kolejce czekają już 3 inne żele + jeden prawie nowy w użyciu i kilka miniaturek :P).

Ptaszki ćwierkały, że pojawiła się również w Douglasach nowa limitowana kolekcja Essence: Ballerina Backstage. Nie byłabym sobą, gdybym nie udała się jej obejrzeć. Stand był nietknięty poza pomarańczowymi lakierami do paznokci, których nie było wcale. I tutaj uwaga, uwaga: nie kupiłam sobie nic! Tester był tylko z różu, który mnie nie interesował. Byłam ciekawa cieni w musie, ale przez opakowanie ciężko było chociażby zerknąć na kolor. Błyszczyki nie wyglądały zbyt ciekawie, a z lakierów podobały mi się dwa: pastelowy róż i fiolet. Z tym że takie odcienie różu nie wyglądają u mnie dobrze, a fiolet... pewnie bym się skusiła, gdyby nie to, że miałam akurat pomalowane paznokcie innym lakierem Essence: Colour & go w odcieniu 20 Go wild. Wydało mi się, że są one do siebie bardzo zbliżone. 

A co do limitowanek: pojawiła się również zapowiedź limitowanych kremów do rąk Essence z kolekcji zimowej. Mają się nazywać Little Bakery. Dostępne będą 2 wersje: malinowo-czekoladowe ciasteczko, truskawkowo-śmietankowa babeczka i waniliowa szarlotka. 
Ja jednak raczej ich nie kupię, bo zawiodłam się na kremach z tegorocznej zimowej edycji.

Kupiłam wszystkie 3 wersje i nie mogę zmęczyć jednego kremu (czerwony oddałam mamie, pomarańczowy pewnie również jej podaruję, bo ona zużywa je znacznie szybciej ode mnie). Jest dla mnie zbyt 'tępy', kiepsko nawilża, a zapachy wydają mi się trochę zbyt chemiczne. Z drugiej strony kto wie, może tegoroczne będą inne ;)

wtorek, 2 sierpnia 2011

Yves Rocher, Maseczka nawilżająca z sokiem z winogron

Dzisiaj chciałabym wam przedstawić taką oto maseczkę, która na stałe zagościła w mojej kosmetyczce. Oto i ona: maseczka nawilżająca z sokiem z winogron marki Yves Rocher. 
Z maseczkami problem u mnie jest taki, że nie lubię paradować przed innymi z kolorową twarzą i pilnować co chwilę zegarka, czy już aby minęło X minut. Tutaj nie muszę się martwić o takie rzeczy.
Jak widzicie na zdjęciu, maseczka w zasadzie nie posiada koloru. Zegarek też się nie przydaje, bo zmywamy ją już po 3 minutach! A w tym czasie akurat nabalsamuję ciało czy zajmę się czymś innym w łazience ;) Z tego też względu idealnie nadaje się dla osób, które żyją w biegu i nie mają czasu na długie zabiegi pielęgnacyjne.

Maseczka ma bardzo przyjemny winogronowy zapach. Po jej zmyciu od razu odczuwam, że cera jest nawilżona i miła w dotyku. Być może nawilżenie, jakie daje, będzie zbyt słabe dla osób z suchą skórą. Przy mojej tłustej spisuje się znakomicie. Minusem jest cena i pojemność. Przy 50ml produkt kosztuje 21,90zł. Całe szczęście w Yves Rocher często są promocje, a stali klienci otrzymują kupony rabatowe, więc ja zaopatruję się w nią taniej. Teraz jak widzicie, zostało mi jej niewiele, ale posiadam kupon, dzięki któremu kupię 2 maseczki w cenie 1. A to już się opłaca :) Ciężko mi ocenić, na jak długo wystarcza te 50ml. Nie stosuję jej bardzo regularnie. Wydaje mi się jednak, że jest całkiem wydajna.

poniedziałek, 25 lipca 2011

Crack, czyli pękający lakier ponownie

Jakiś czas temu będąc w Drogerii Uroda, przypadkiem zobaczyłam stojące pękające lakiery. Nazywają się po prostu Crack, zostały wytworzone przez CLARITY-R Laboratorium Kosmetyczne w Łodzi. Do wyboru był czarny, biały i czerwony. Cena 6,99zł sprawiła, że uznałam, że wezmę ten ostatni.


Pierwszy problem pojawił się przy próbie odkręcenia. Musiałam się dosłownie siłować, żeby otworzyć buteleczkę. Gdy wreszcie się to udało, zdziwiła mnie konsystencja pękacza. Wydawał mi się zbyt rzadki. Na szczęście nie wpłynęło to na wygodę aplikacji. 



Po nałożeniu na lakier (użyłam brązu z limitowanki Essence Into the wild), musiałam odczekać dłuższą chwilę, zanim zaczęło się coś dziać. A jak już zaczęło pękać, to bardzo nieśmiało i delikatnie. Pomalowałam jednak resztę paznokci i... no cóż, nie tego się spodziewałam. Lakier szybko wyschnął, pozostawiając na paznokciach kolorową i nieestetyczną mozaikę. W niektórych miejscach kolor wygląda na brunatny brąz, w innych jest to jaskrawa czerwień. Na zdjęciu sfotografowałam lewą rękę, na prawej te kontrasty wyglądają zdecydowanie gorzej. Niestety zmywacz pójdzie za chwilę w ruch, a nowy pękający nabytek poszuka sobie nowego domu. Pozostanę jednak przy tym z Essence ;)

Excellent, pomadka ochronna

Firma Beautiful&Healthy przesłała mi do przetestowania pomadkę marki Excellent. Miałam możliwość wyboru koloru (bez wzornika), padło na głęboki róż. Możecie wyobrazić sobie moje zdziwienie, gdy po otworzeniu przesyłki zobaczyłam to:
Pomyślałam, że ktoś chyba chce ze mnie zrobić Smerfetkę. Ale cóż, wypróbować trzeba. Otworzyłam opakowanie (które uważam za mało eleganckie) i poczułam przyjemny, delikatny zapach. Podeszłam do lustra i pomalowałam usta... zero efektu. Tak jakbym nałożyła zwykłą bezbarwną pomadkę. Ale poruszałam chwilę wargami i zaczął wyłaniać się kolor. Nie, nie był to niebieski. Początkowo ujrzałam bardzo delikatny róż i ten efekt mi się podobał. Ale po chwili... kolor stał się bardzo intensywny, wręcz rażący. Kojarzył mi się ze starszymi paniami, które nieumiejętnie dobrały kolor szminki. Swatche będą tylko na ręce. Tak wygląda szminka chwilę po nałożeniu:
 A tak po roztarciu:
I jest to efekt delikatniejszy niż ten na ustach. Na dole dłoni widać jeszcze resztki wcześniejszego swatcha zrobionego dla samej siebie. W międzyczasie kilkukrotnie myłam ręce, a szminka wciąż tam jest. Bo jest ona bardzo trwała. Wytrzymuje próby jedzenia, picia. Jeśli ktoś lubi pomalować usta i mieć na nich kolor przez wiele długich godzin, powinien po nią sięgnąć. Na plus mogę powiedzieć, że szminka nawilża usta i nie klei się na nich.

Być może inne dostępne kolory sprawują się lepiej.  Bo w gruncie rzeczy to właśnie on jest głównym powodem, który sprawia, że nie mam pozytywnego zdania o tym produkcie. Jeśli ktoś lubi nietuzinkowe kosmetyki, powinien przetestować tą pomadkę samodzielnie. Ja jednak mimo wszystko pozostanę przy tych,  gdzie od razu widzę kolor, jaki mają w rzeczywistości.

środa, 20 lipca 2011

Clean&Clear Morning Energy, rozświetlający żel peelingujący

Jakiś czas temu podczas kosmetycznych zakupów wpadł mi w ręce ten żel peelingujący. Moją uwagę przyciągnął dzięki letniemu opakowaniu. Zapach również jest letni, cytrusowy i orzeźwiający. I na tym niestety kończą się dla mnie zalety tego produktu. Drobinki peelingu są w nim widoczne, ale prawie nieodczuwalne podczas używania. Nie są w ogóle ostre, przez co mam wrażenie, jakbym po prostu nakładała na twarz zwykły niepieniący się żel. Po zastosowaniu nie widzę żadnej różnicy, cera wygląda tak, jak wyglądała wcześniej. Przetestowałam go kilka razy i odstawiłam do zużycia jako peeling do ciała. Ku mojemu zdziwieniu w tej roli sprawdza się lepiej, bo przynajmniej odczuwam na skórze baaaardzo delikatny peeling. Cena produktu to ok. 15zł.






P.S. Wybieram się w najbliższym czasie do Czech. Może ktoś jest w stanie polecić jakieś kosmetyki, które warto stamtąd przywieźć?